ETAP 1: Ślęża, Wielka Sowa, Waligóra, Chełmiec

Moją przygodę z Koroną Gór Polski rozpocząłem w marcu. 15 marca 2016 roku dotarłem do sympatycznego ośrodka w Jugowicach, który miał zostać moją bazą wypadową na najbliższe 3 dni. Powitała mnie iście zimowa pogoda. Było sporo śniegu i wyglądało na to, że czekają mnie prawdziwe zimowe warunki na szlakach.


Ślęża (16.03.2016)

DYSTANS: 9,99 km
CZAS PRZEJŚCIA: 3h 15min

Pierwszym szczytem, który postanowiłem zaliczyć była Ślęża. Szczyt ten nie należy do najwyższych, dlatego wydał mi się idealnym wyborem na początek. Już około 9:30 dotarłem do sporego parkingu w miejscowości Sobótka. Tam zostawiłem samochód i wyruszyłem na trasę. Początek trasy to lekka i sympatyczna asfaltowa droga do Domu Turysty PTTK "Pod Wieżycą". Następnie skręciłem w żółty szlak prowadzący na szczyt Wieżycy. Może i szczyt ten znajduje się na niższej wysokości niż Ślęża, ale podejście na niego było naprawdę wymagające. Trasa było dość oblodzona i stroma, ale jakoś udało się wspiąć na ten sympatyczny szczyt. Stamtąd dalej żółtym szlakiem kontynuowałem wędrówkę na Ślężę. Im wyżej tym szlak był bardziej zaśnieżony, ale na szczęście parę osób zdążyło nim już przejść przede mną, dlatego na szlaku wyrobiona już była wąska ścieżka. Krajobraz był niesamowity. Szczyt Ślęży nie zachwycił mnie szczególnie. Jest mocno zabudowany, a na dodatek z drugiej strony dochodzi do niego szlak, którym bez problemu można wjechać samochodem. Nie przepadam za takimi szczytami, dlatego po paru minutach rozpocząłem wędrówkę z powrotem na dół. Wybrałem jednak inną trasę. Na początek zacząłem schodzić czerwonym szlakiem do Rozdroża Holtei'a. Bardzo fajna i stroma wąska ścieżka idealnie nadawała się na zimowe "ześlizgowe" zejście. Momentalnie dotarłem do rozdroża, skąd czarnym szlakiem zacząłem zmierzać w kierunku parkingu. Trasa wypłaszczyła się i niestety zrobiła mocno błotnista. Widać było, że jest to popularna droga wśród ciężarówek wożących drewno i wędrówka nią była wątpliwą przyjemnością. Po pewnym czasie czarny szlak skrzyżował się ze szlakiem czerwonym, którym dotarłem już z powrotem na parking. Odcinek od Rozdroża Holtei'a był naprawdę okropny. Żałowałem, że nie wróciłem z powrotem dokładnie tą samą trasą, którą wszedłem na Ślężę.



Wielka Sowa (17.03.2016)

DYSTANS: 5,47 km
CZAS PRZEJŚCIA: 1h 52min

Kolejnym szczytem, który postanowiłem zdobyć była Wielka Sowa. Szczyt ten ma wysokość 1015m n.p.m., dlatego spodziewałem się trochę bardziej ambitnej wędrówki niż na Ślężę. Jednak Wielka Sowa okazała się jednym z najłatwiejszych do zdobycia szczytów Korony Gór Polski. Już około 9:00 dotarłem do parkingu na przełęczy Sokolej. Stamtąd czekało mnie dość strome i mocno oblodzone podejście czerwonym szlakiem do schroniska Orzeł. Stwierdziłem, że nie ma co się męczyć i od razu na parkingu założyłem raki. Dzięki temu wejście po lodzie było bardzo lekkie i sympatyczne. Dość szybko dotarłem do schroniska i ruszyłem dalej czerwonym szlakiem tym razem w kierunku schroniska Sowa. Trasa wypłaszczyła się, a niedaleko schroniska zaczęła nawet biec w dół. Schronisko Sowa wyglądało na całkowicie opuszczone. W pobliżu ujrzałem tylko psa na łańcuchu. Sceneria zrobiła się iście zimowa. Masa śniegu i pięknie ośnieżone drzewa robiły niesamowite wrażenie. Na dodatek do tego momentu nie spotkałem żywej duszy i nic nie wskazywało na to, że kogokolwiek spotkam do samego szczytu. Za schroniskiem szlak czerwony zaczął iść trochę mocniej w górę, ale nadal jego nachylenie było bardzo lekkie i sympatyczne. Im bliżej szczytu, tym więcej śniegu, a na samym szczycie iście bajkowa zimowa sceneria. Co ciekawe na szczycie znajduje się kilka kamer online, które cały czas na żywo pokazują obraz ze szczytu. Można poszpanować przed znajomymi i rodziną :). Do samochodu wróciłem dokładnie tym samym szlakiem, którym wszedłem na szczyt. Przez całą trasę nie spotkałem nikogo, tylko psa pod schroniskiem. Po prostu magia!

Opis i mapa trasy na portalu Planeta Gór


Waligóra (17.03.2016)

DYSTANS: 2,74 km
CZAS PRZEJŚCIA: 1h 7min

Po zdobyciu Wielkiej Sowy jako, że było dość wcześnie, postanowiłem tego samego dnia zaliczyć jeszcze najwyższy szczyt Gór Kamiennych - Waligórę. Około 11:40 dojechałem na spory i darmowy parking pod schroniskiem PTTK Andrzejówka. Do schroniska prowadzi dość stromy podjazd i słyszałem, że przy mocnym zaśnieżeniu i oblodzeniu drogi czasami przydatne mogą być łańcuchy na koła. Warto o tym pamiętać, jeżeli będziecie chcieli zdobywać ten szczyt zimą, a drogi będą mocno zaśnieżone. O podejściu na Waligórę ze schroniska PTTK Andrzejówka słyszałem legendy. Wiele osób twierdziło, że jak ktoś lubi wyzwania w górach niech spróbuje zaatakować Waligórę żółtym szlakiem od schroniska Andrzejówka zimą. Niektórzy odradzali to podejście nawet latem. Po przeczytaniu tych opinii, jako, że było masę śniegu w górach, postanowiłem podejść do tego szczytu bardzo ostrożnie. Dziarsko ruszyłem żółtym szlakiem. Było sporo zmrożonego śniegu, dlatego tradycyjnie nie namyślając się długo od razu założyłem raki. Kiedy dotarłem do wąskiej ścieżki na szczyt i zobaczyłem na niej ślady w śniegu, stwierdziłem, że skoro jest już wyrobiona droga, to warto spróbować tego słynnego podejścia na szczyt. Wyposażony w raki rozpocząłem atak szczytowy. To był horror i nie chodzi już tu nawet o śliskość ścieżki, bo raki nawet dawały radę, ale nachylenie okazało się tak mocne, że większość czasu wspinałem się podpierając się lub chwytając czegokolwiek rękami. Musiałem to robić, bo gdybym wyprostował się, prawdopodobnie trudno byłoby mi utrzymać równowagę. Było ciężko, co chwila musiałem robić przerwy, serce biło  mi jak szalone, cały czas próbowałem ustabilizować oddech. Jedynym plusem tej trasy na szczyt jest jej długość. Jest ona bardzo krótka i mimo ciężkich zimowych warunków już po 25 minutach zmęczony stanąłem na szczycie. Potrzebowałem około 3 minut, żeby ustabilizować oddech. Nie wiem czy przy tak dużej ilości śniegu szczyt ten dałoby się zdobyć bez raków. Wątpię. Dalsza część wyprawy to już spokojnie zejście wokół góry do niebieskiego szlaku, a następnie niebieskim szlakiem z powrotem do schroniska. Jest to dobra opcja dla tych, którzy nie lubią się tak katować w górach. Idąc dłuższą ścieżką naokoło góry podejście jest dużo lżejsze i bardzo sympatyczne. Jeżeli wybieracie się na ten szczyt z dziećmi zdecydowanie sugeruję rozpocząć atak szczytowy niebieskim, a następnie żółtym szlakiem wokół góry. Jest to bardziej czasochłonna opcja, ale jednak zdecydowanie bardziej sympatyczna i komfortowa pod względem nachylenia.



Chełmiec (18.03.2016)

DYSTANS: 6,03 km
CZAS PRZEJŚCIA: 1h 43min

Moją marcową wyprawę w góry postanowiłem zakończyć zdobyciem Chełmca - według twórców Korony Gór Polski, najwyższego szczytu Gór Wałbrzyskich, co niestety mocno mija się z prawdą, ponieważ najwyższym szczytem tego pasma górskiego jest Borowa. Problem polega na tym, że w przypadku Chełmca jego punkt pomiarowy wyznaczono na 18 metrowej wieży widokowej i dzięki temu stał się wyższą górą niż Borowa. Uwzględniając jednak jego naturalną wysokość jest on trochę niższy niż Borowa. Warunki zdobycia Korony Gór Polski wymagają jednak zaliczenia Chełmca, dlatego postanowiłem zdobyć właśnie ten niższy szczyt, co nie zmienia faktu, że Borową zamierzam zaliczyć przy okazji kompletowania Korony Sudetów, w której właśnie Borową uznano za najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich. Jako punkt startowy wybrałem parking pod stadionem w miejscowości Boguszów Gorce, który swoją drogą jest podobno najwyżej położonym stadionem w Polsce. Zielonym szlakiem ruszyłem w stronę Rosochatki, a tam odbiłem na szlak żółty, który dość stromą ścieżką prowadził na sam szczyt. Na szczycie ujrzałem wieżę widokową, która była zamknięta i nie wyglądało na to, że w pobliżu znajduje się ktokolwiek, kto mógłby mnie do niej wpuścić Z powrotem na parking zszedłem dużo lżej nachylonym zielonym szlakiem. Generalnie trasa, jak na szlak "górski" mało ciekawa. Początek wiedzie przez otwarty teren i dopiero pod koniec wkraczamy w niewielki las. Na dodatek zielonym szlakiem regularnie jeżdżą samochody i przy roztopach, które wówczas zastałem przez większą część szlaku było błoto. Jedynie ten żółty szlak na szczyt pozwolił poczuć, że faktycznie zdobywamy jednak jakąś górę i na szczęście ścieżka ta jest na tyle wąska, że nie mogą tam jeździć samochody. Chełmiec był czwartym szczytem wymaganym do Korony Gór Polski, który zdobyłem podczas mojej marcowej wyprawy. Po jego zaliczeniu wróciłem do domu, żeby planować następny etap operacji "Korona Gór Polski".

No comments:

Post a Comment