ETAP 3: Skopiec, Skalnik, Wysoka Kopa, Śnieżka

Nadszedł w końcu długi weekend majowy i można było znowu spokojnie zaliczać kolejne szczyty do Korony Gór Polski. Tym razem postanowiłem odwiedzić południowo-zachodnią część Polski, żeby zaliczyć 4 wymagane szczyty znajdujące się w tamtym regionie. Moją bazą wypadową była Jelenia Góra, która jest moim zdaniem idealnie usytuowana, ponieważ do każdego ze szczytów miałem stamtąd podobny dystans.


Skopiec (30.04.2016)

DYSTANS: 1,86 km
CZAS PRZEJŚCIA: 33min

Długi majowy weekend postanowiłem rozpocząć od zdobycia Skopca. Nie miałem koncepcji jak najlepiej i najciekawiej zdobyć ten szczyt, dlatego postanowiłem, że wybiorę najprostszą i najkrótszą opcję, czyli wejście na szczyt od wsi Komarno. Nie ma tutaj wyznaczonego żadnego parkingu i najlepszą opcją wydała mi się jazda do końca wsi i zatrzymanie samochodu na poboczu, kiedy skończy się już porządna droga. Tak też uczyniłem podobnie jak 3 inne grupy turystów przede mną :). Było trochę ciasno, ale jakoś udało mi się zaparkować auto bez całkowitego blokowania drogi. Teoretycznie na Skopiec nie prowadzi oznakowany szlak. W początkowej fazie należy podążać niebieskim szlakiem do momentu, aż pojawi się drogowskaz na szczyt. Po 10 minutach marszu niebieskim szlakiem doszedłem do niewielkiego rozwidlenia, gdzie zgodnie z oczekiwaniami pojawił się drogowskaz na Skopiec. Podążyłem zgodnie z nim i po parudziesięciu metrach pojawił się kolejny drogowskaz prowadzący do wąskiej ścieżki leśnej, którą już doszedłem do samego szczytu. Od parkingu cała marszruta trwała 15 minut. Sam szczyt bardzo specyficzny. Jest całkowicie zalesiony, nie ma z niego żadnych widoków, ale powiem szczerze, że ma swój niepowtarzalny klimat. Do auta wróciłem tą samą drogą. Cała wycieczka zajęła 33 minuty. Idealna opcja na poranny spacer z psem :).



Skalnik (01.05.2016)

DYSTANS: 8,20 km
CZAS PRZEJŚCIA: 2h 16min

Początek maja rozpocząłem od wyprawy na najwyższy szczyt Rudaw Janowickich - Skalnik. To bardzo specyficzny szczyt, ponieważ duża część turystów nieświadomie nie dociera na sam szczyt tej góry, ponieważ myli go z efektownym punktem widokowym, który znajduje się tuż przed dojściem na sam szczyt Skalnika. Wycieczkę zacząłem od Przełęczy pod Średnicą w pobliżu Kowar, gdzie znajduje się niewielki parking na paręnaście samochodów. Ku mojemu zdziwieniu 1 maja stała tam Pani i pobierała jednorazową opłatę za zaparkowanie auta. Uiściłem, więc opłatę i ruszyłem w kierunku Skalnika czerwonym szlakiem. W początkowej fazie idzie się bardzo szeroką i równą asfaltową drogą. Zero klimatu, ale dzięki temu spacerują tam rodziny z dziećmi w wózkach, ponieważ nawierzchnia nadaje się do tego idealnie. Po pewnym czasie asfaltowa droga przechodzi w sympatyczną leśną ścieżkę, którą dochodzi się do bardzo złożonego rozwidlenia szlaków. I właśnie tutaj wielu turystów popełnia błąd i skręca w kierunku punktu widokowego na Ostrej Małej, który oznaczony jest trójkątem i myśli, że to ścieżka bezpośrednio na szczyt Skalnika. Tak jednak nie jest. Aby dojść do Skalnika na tym rozwidleniu trzeba podążyć niebieskim szlakiem, aby po paru minutach zameldować się na tym prawidłowym szczycie. Aczkolwiek muszę tutaj szczerze przyznać, że punkt widokowy na Ostrej Małej jest dużo bardziej efektowny niż sam Skalnik, który jest mocno zalesiony, a widoki z niego są praktycznie zerowe. Z punktu widokowego na Ostrej Małej mamy zaś piękne widoki zapierające dech w piersiach, dlatego planując wyprawę na Skalnik warto uwzględnić w planach ten punkt widokowy!

Opis i mapa trasy na portalu Planeta Gór


Wysoka Kopa (02.05.2016)

DYSTANS: 14,66 km
CZAS PRZEJŚCIA: 4h 21min

Po zaliczeniu Skalnika z wielką ekscytacją podszedłem do kolejnego planowanego szczytu podczas mojej majowej wyprawy - Wysokiej Kopy. To najwyższy szczyt Gór Izerskich i o tyle ciekawy, że jest jedynym szczytem Korony Gór Polski, na który nie prowadzi oznaczona ścieżka. Szczyt znajduje się w pobliżu jednego ze szlaków Gór Izerskich i jest o tyle problematyczny, że jest bardzo płaski i ciężko go zdobyć obserwując ukształtowanie terenu, ponieważ jego przewyższenie jest praktycznie nieodczuwalne. Jednak po dokładnym zapoznaniu się ze wskazówkami, które widnieją w internecie jego zdobycie wcale nie przysparza tylu problemów. Auto zostawiłem na dużym parkingu na Rozdrożu Izerskim, skąd zielonym szlakiem ruszyłem w stronę szczytu. Na początku szlak jest dość płaski, jednak po skręceniu z głównej ścieżki nachylenie znacznie wzrasta i trzeba trochę się namęczyć. Jest to jednak najcięższy fragment całej trasy, ponieważ dalej jest już naprawdę łatwo i przyjemnie. Zielonym szlakiem dochodzimy do rozdroża, gdzie łączą się ze sobą niebieski, zielony i czerwony szlak. Od tego momentu należy już cały czas kierować się czerwonym szlakiem. Po drodze mija się między innymi nieczynną kopalnię kwarcu Stanisław. Kiedy już do niej dojdziemy szlak znacznie się poszerza i oficjalnie staje się trasą dla rowerów. Cały czas należy trzymać się czerwonego szlaku do momentu, aż dotrzemy do sympatycznej drewnianej chatki. Tutaj należy się zatrzymać i dokładnie rozejrzeć, ponieważ to od tej drewnianej chatki zaczyna się ścieżka, którą można dotrzeć na szczyt. Kiedy dotarłem do chatki z łatwością zlokalizowałem tą ścieżkę. Była ona mocno rozchodzona i wystarczyło się cały czas jej trzymać, aby po parunastu minutach dotrzeć na dość dobrze widoczny szczyt Wysokiej Kopy. Jednak obiektywnie rzecz biorąc nie czułem tego zdobywania wysokości i cały czas miałem wrażenie, że idę po płaskim. Powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie zdobywania tego szczytu zimą, przy mocno zaśnieżonym terenie bez posiadania GPS'a i precyzyjnej mapy. Zdecydowanie odradzałbym taką wyprawę, ponieważ poszukiwanie szczytu może wtedy przysporzyć dużo większe trudności. Kiedy jest sucho i wyraźnie widać rozchodzoną ścieżkę, zdobycie szczytu nie stanowi żadnego problemu. Kiedy tą ścieżkę zakryje jednak śnieg, może być naprawdę ciężko.  Po zaliczeniu szczytu, do samochodu postanowiłem wrócić trochę inną drogą. Kontynuowałem wędrówkę czerwonym szlakiem aż do Rozdroża Pod Kopą, gdzie skręciłem w prawo w żółty szeroki i równy szlak o lekkim nachyleniu, którym dotarłem już z powrotem do parkingu. Bardzo fajna, ale jednak dość długa wycieczka, szczególnie w porównaniu do tej na Skopiec czy Skalnik.



Śnieżka (03.05.2016)

DYSTANS: 9,85 km
CZAS PRZEJŚCIA: 3h 36min

Ostatnim szczytem podczas mojej majowej wyprawy była Śnieżka, trzeci co do wysokości szczyt Korony Gór Polski. Auto zaparkowałem na parkingu przy ul. Olimpijskiej w Karpaczu i mocno zmęczony i wyeksploatowany po ostatnich 3 dniach ruszyłem w stronę wyciągu. Tak, muszę tutaj otwarcie przyznać, że tego dnia nie czułem się najlepiej. Trochę bolały mnie nogi i byłem mocno osłabiony, dlatego podczas zdobywania tego szczytu postanowiłem skorzystać z pomocy wyciągu, który zawiózł mnie na Kopę, co znacznie skróciło moją wędrówkę na szczyt. Po dotarciu na Kopę ruszyłem czarnym szlakiem w kierunku schroniska Dom Śląski. Śnieżkę planowałem zdobyć lżejszym niebieskim szlakiem, jednak okazało się, że ze względu na dużą ilość topniejącego śniegu szlak ten zamknięto i jedyną opcją zdobycia szczytu był cięższy czerwony szlak. Samo wejście czerwonym szlakiem mimo mocnego nachylenia było bardzo sympatyczne do ostatnich 100 metrów przed szczytem, gdzie zaczął się mocny wyślizgany śnieg i trzeba było nieźle kombinować, żeby wspiąć się na szczyt. Jakoś mi się to jednak udało. Sam szczyt mocno mnie zawiódł. Tak jak już kiedyś wspominałem nie lubię mocno zabudowanych szczytów, a Śnieżka do takich właśnie należy. Na dodatek od strony czeskiej można na sam szczyt wjechać wyciągiem, więc zupełnie pozbawia go to jakiejkolwiek "dzikości" Po paru minutach rozpocząłem schodzenie. Samo zejście ze szczytu w początkowej fazie okazało się jeszcze większym wyzwaniem niż wejście. Tym razem skorzystałem z raków, które zawsze towarzyszą mi podczas moich górskich wycieczek niezależnie od pory roku. Było w nich dużo stabilniej i miałem większą kontrolę na ześlizgach. Po dotarciu z powrotem do schroniska dalej było już bardzo sympatycznie. Najpierw niebieskim i dość mocno zaśnieżonym szlakiem zszedłem do Strzechy Akademickiej, a następnie dość łatwym żółtym z powrotem na parking przy ul. Olimpijskiej. Śnieżka jako szczyt zupełnie mi się nie podobała, ale muszę przyznać, że samo wejście na nią jest sporym wyzwaniem. Na pewno kiedyś tu jeszcze wrócę, żeby wejść na ten szczyt tylko i wyłącznie o własnych siłach bez pomocy wyciągu. Niestety tym razem zdrowie na to nie pozwoliło.

No comments:

Post a Comment