ETAP 4: Lackowa, Radziejowa, Wysoka

Czwarty etap zdobywania Korony Gór Polski okazał się najcięższym pod względem logistycznym. Postanowiłem podczas jednego wyjazdu zaliczyć 3 szczyty, spośród których jeden znajdował się trochę dalej od pozostałych. Wymagało to sensownego rozplanowania noclegów, ale na szczęście wszystko udało się całkiem fajnie zorganizować.


Lackowa (19.05.2016)

DYSTANS: 17,13 km
CZAS PRZEJŚCIA: 5h 54min

Pierwszym szczytem, z którym przyszło mi się zmierzyć była słynna Lackowa, najwyższy szczyt Beskidu Niskiego. Słynna, ponieważ słyszałem na jej temat wiele ciekawych opowieści. Na przykład, że jest to jeden z trudniejszych do zdobycia szczytów Korony Gór Polski, ze względu na bardzo strome i męczące podejście. Wielu jej zdobywców pisało o wielu kłopotach z tym szczytem i bardzo słabym oznaczeniu szlaków na niego. Niezrażony tymi opowieściami postanowiłem zacząć od niego mój majowy wypad w góry. Bazą wypadową na szczyt była Wysowa-Zdrój, mała miejscowość uzdrowiskowa tuż przy granicy ze Słowacją. Właśnie stąd rano około godziny 8:00 rozpocząłem wyprawę na szczyt. Początek trasy przebiegał dość łatwym, ale błotnistym zielonym szlakiem w stronę granicy ze Słowacją. Na razie wszystko szło lekko i sprawnie. Było trochę błota, ale poza tym szlak nie stanowił żadnego problemu. Po dotarciu do granicy na rozwidleniu skręciłem w czerwony szlak, który prowadził już do samej Lackowej. Szlak zaczął mocniej iść w górę, a niektóre podejścia były dość strome i wymagające. Ścieżka cały czas przebiegała wzdłuż granicy polsko-słowackiej. Przełom nastąpił po zdobyciu szczytu Ostry Wierch. Pojawił się na nim drogowskaz informujący, że do Lackowej jest jeszcze jedynie 30 minut marszu. Myślałem, że szczyt musi już być bardzo blisko, ale jednak przyszłość pokazała, że ten czas na znaku jest naprawdę mocno wyśrubowany. Początek szlaku z Ostrego Wierchu to bardzo strome i śliskie zejście. Nie miałem akurat kijków, a w pobliżu nie widziałem żadnych sensownych gałęzi. To zejście to była prawdziwa męka, poruszałem się bardzo powoli delikatnie i ostrożnie stawiając każdy krok. Jakoś się udało. Trasa wypłaszczyła się i zaczęła iść dość mocno pod górę. Szybko zorganizowałem sobie jakąś mocną gałąź do podpierania i ruszyłem dalej. Zrobiło się bardzo stromo i ślisko. Momentami ciężko było się zaprzeć, nawet mimo kijka do podpierania. W pewnym momencie podejście na szczęście zelżało i końcowa droga na szczyt była już bardzo lekka i przyjemna. Jednak pod koniec trasy znalazłem jedno dość bezsensowne rozwiązanie. Około 300m przed szczytem postawiono dość mylące oznaczenie, prawdopodobnie drogowskaz z napisem Lackowa 997m. Jednak z moich map wynikało, że nie jest to jeszcze ten szczyt, a znak jest na tyle mylący, że nie wiadomo czy wskazuje on kierunek, którym należy podążyć w stronę szczytu, czy raczej jest tablicą wskazującą, że właśnie stoimy na szczycie. Trochę to dziwne. Poza tym przed wyprawą widziałem zdjęcia ze szczytu i tablice jakie tam widniały i wyglądały one zupełnie inaczej. Poszedłem, więc dalej i po paru minutach dotarłem już na ten prawidłowy szczyt. Widoki zerowe, szczyt niespecjalny, ale jego zdobycie ze względu na długość marszu i mocne i agresywne podejścia i zejścia stanowi spore wyzwanie. Do Wysowej-Zdrój wróciłem dokładnie tą samą trasą. Było równie ciężko. Lackowa to bardzo ciekawy szczyt. Niby ta wysokość wskazuje, że powinna być to lekka i sympatyczna wyprawa, a wcale tak nie jest. To bardzo ciężki do zdobycia szczyt, który przy niekorzystnych warunkach pogodowych wymaga odpowiedniego przygotowania i sprzętu. Na pewno trzeba na tą wyprawę koniecznie zabrać kijki, a w przypadku śniegu czy mocnego i śliskiego błota niezbędne mogą okazać się również raki. Warto o tym pamiętać planując wycieczkę na ten szczyt. Co co oznaczenia szlaków, to od Wysowej-Zdrój jest ono bardzo dobre i nie miałem po drodze żadnych problemów. Jak nie ma znaków na drzewach to praktycznie większość czasu idziemy wzdłuż granicy, więc jeżeli cały czas widzimy słupy graniczne oznacza to, że idziemy prawidłową ścieżką.



Radziejowa (20.05.2016)

DYSTANS: 16,69 km
CZAS PRZEJŚCIA: 6h 22min

Po zdobyciu Lackowej prosto z Wysowej-Zdrój ruszyłem do miejscowości Jaworki znajdującej się w pobliżu Pienin, aby zaliczyć kolejny planowany szczyt - Radziejową. Było to o tyle wygodne rozwiązanie, ponieważ nocując w Jaworkach nie musiałem już potem ruszać samochodu, ponieważ znajdują się tu szlaki, które prowadzą zarówno na Radziejową, najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego, jak również Wysoką, najwyższy szczyt Pienin. Zacząłem od Radziejowej. Początek trasy to lekka i płaska asfaltowa ścieżka w kierunku Rezerwatu Biała Woda. Tuż przed głównym wejściem do rezerwatu należy jednak odbić w lewo i dalej podążać czerwonym szlakiem. Ten odcinek był moim zdaniem chyba najfajniejszym etapem całej wyprawy na szczyt. Ścieżka jest bardzo wąska i w dużym stopniu przebiega przez piękne otwarte zielone tereny, gdzie można spotkać w pobliżu pasące się owce. Rozciągają się z niej także piękne widoki na krajobraz i formacje skalne Pienin. Niestety po pewnym czasie czerwony szlak zaczyna prowadzić przez nieciekawy las po mocno błotnistym terenie rozjechanym przez pojazdy wożące drewno. Na szczęście droga staje się na tyle szeroka, że większość błotnistych momentów można ominąć, jednak nie jest to najprzyjemniejszy odcinek. Po pewnym czasie z czerwonego szlaku należy odbić na szlak niebieski w stronę Wielkiego Rogacza. Tutaj ścieżka znowu staje się bardziej urokliwa, nie jest rozjechana przez ciężarówki, a tuż przed szczytem Wielki Rogacz staje się dość stroma i kamienista. Na szczycie spotkałem grupkę młodych ludzi, którzy wylegiwali się na słońcu. Faktycznie było tego dnia bardzo ciepło i sympatycznie i sam chętnie bym do nich dołączył, jednak chęć jak najszybszego zdobycia Radziejowej była silniejsza. Na szczycie Wielki Rogacz niebieski szlak się skończył i ponownie ruszyłem czerwonym szlakiem. Nareszcie zaczęły pojawiać się znaki na Radziejową, a kiedy w oddali na jednej z gór dojrzałem wieżę widokową wiedziałem już, że szczyt ten jest bardzo blisko. Jednak końcowe wejście na szczyt nie należy do najlżejszych. Trzeba dość mocno wspinać się pod górę i momentami jest ciężko. Jednak po dobrym treningu na Lackowej, także z Radziejową poradziłem sobie bez problemu. Na szczycie byłem zupełnie sam. Sam szczyt jest mocno zalesiony, jednak znajduje się na nim wieża widokowa, z której rozpościerają się piękne widoki. Samo wejście na wieżę dla wielu może okazać się sporym wyzwaniem. Jest dość strome i osoby z lękiem wysokości mogą mieć z nim spory problem. Do Jaworek wróciłem dokładnie tą samą drogą. Bardzo fajna i urozmaicona trasa, której przejście zajęło mi jednak ponad 6 godzin, dlatego wybierając się na tą wycieczkę warto zabrać ze sobą coś do jedzenia i picia.

Opis i mapa trasy na portalu Planeta Gór


Wysoka (21.05.2016)

DYSTANS: 13,26 km
CZAS PRZEJŚCIA: 5h 14min

Wysoka, najwyższy szczyt Pienin była ostatnim szczytem do Korony Gór Polski jaki planowałem zdobyć podczas tego wyjazdu. Wystartowałem z Jaworek w kierunku słynnego Wąwozu Homole. Początkowo szlak przebiegał przez samo centrum miejscowości i po parunastu minutach dotarłem do wejścia do wąwozu. Pogoda była tego dnia iście letnia. Świeciło słońce, było bardzo gorąco, bezwietrznie i  bezchmurnie. Idealny dzień na wylegiwanie się na dworzu. Ja miałem jednak tego dnia trochę ambitniejsze plany. Wąwóz Homole okazał się tak ładny jak na zdjęciach. Mocno zacieniony, był sporym wytchnieniem po wędrówce przez gorące Jaworki. Szlak był niezwykle zadbany, momentami moim zdaniem nawet za bardzo. Znajduje się na nim masa metalowych mostków, schodów czy dodatkowych ułatwień dla turystów, które jednak w przypadku dużego ruchu mogą się przyczyniać do tworzenia kolejek. Ja byłem jednak na tyle wcześnie, że przeszedłem ten szlak w ciszy i spokoju, a po drodze spotkałem jedynie paru turystów. Po wyjściu z wąwozu idzie się kawałek lasem, aby po pewnym czasie dojść do pięknych zielonych otwartych terenów. Wtedy zaczęło się dużo mocniejsze podejście na pełnym słońcu. W oddali widziałem już szczyt, który był moim celem. Widać było, że czeka mnie jeszcze bardzo ciężka droga. I tak też było. Zielony szlak, którym podążałem praktycznie od początku wyprawy stawał się coraz bardziej stromy. W pewnym momencie szlak ten podąża w lewo. Należy wtedy zmienić szlak na niebieski i dalej konsekwentnie wspinać się pod górę. Od szlaku niebieskiego w pewnym momencie następuje już odbicie bezpośrednio na szczyt - Wysoka. Podejście staje się jeszcze bardziej strome. Po drodze są nawet specjalne schodki i łańcuchy, ale nie są one jakoś szczególnie trudne i niebezpiecznie. Po wejściu na otwarty skalny szczyt można podziwiać piękne widoki. Na samym szczycie nie ma za dużo miejsca, dlatego bywa tam tłoczno. Ja na szczęście miałem przyjemność postać na tym szczycie w zupełnej samotności. Muszę przyznać, że wejście na Wysoką jest dość wymagające i przy mocnym śniegu czy deszczu może się nawet okazać dość wyślizgane i niebezpieczne, dlatego warto się na nie dobrze przygotować. Pogoda tego dnia była tak piękna, że z powrotem do Jaworek postanowiłem przejść zupełnie inną drogą. Po zejściu ze szczytu ruszyłem niebieskim i dość mało popularnym szlakiem w kierunku Rezerwatu Biała Woda. W dużym stopniu przebiega on wzdłuż granicy państwa przez piękne i otwarte zielone tereny. Po dotarciu do Rezerwatu Biała Woda podążyłem zaś żółtym szlakiem w kierunku Jaworek. Piękna szeroka ścieżka, wokół masa pasących się owiec. Po drodze zrobiłem jeszcze przerwę w bacówce, gdzie nasłuchałem się narzekań bacy, jakie to teraz beznadziejne robią smartfony :). Cały czas konsekwentnie podążałem żółtym szlakiem, który dotarłem aż do samych Jaworek. Po drodze minąłem odbicie na czerwony szlak, którym poprzedniego dnia wchodziłem na Radziejową. Oznaczało to, że kolejny etap operacji "Korona Gór Polski" dobiegał końca. Zmęczony, dotleniony i mocno spocony wsiadłem do samochodu i ruszyłem w kierunku mojej nudnej nizinnej wioski, w której na co dzień mieszkam :)

No comments:

Post a Comment